Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matki Przenajświętszéj; bodajże ci za to dała najpiękniejszego w świecie królewicza! A kiedy zobaczysz ślachcica, — jako dmąc się, by to pusty pęchérz, idzie oglądając się w koło, czy patrzą ludzie za nim i jego pachołkiem, co mu kazał świéżo wynicować barwę, — dobądź co najmocniéj głosu i wrzeszcz, by wszyscy słyszeli: jaśnie wielmożny, oświécony panie Wojewodo! daj szelążek ubogiemu! to on sięgnie się po ziobrach, a dobywszy z wacka na co natrafi, ciśnie, nieoglądając, choćby i czerwony zloty. Kiedy zasię przyjdzie pan wielki, cały w złotogłowie i kamieniach, abo jaki dobrodziéj z złożonemi jak do paciérza rękami, to wciśnij się w kąt, jak możesz, a dech zamknij w sobie żeby ci jakie słówko z ust niewybieżało“…
Tak rozmawiając po drodze wiódł dziad syna, to tam — to sam, w lewo — w prawo; aż wyszli, daleko, na wąską jakąś ściéżkę, wijącą się wężem wśród gęstwiny. Tu usadowiwszy go pode drzewem na kamieniu, kazał mu czekać na siebie, — a sam, wrzekorno wystrugać sobie krukwie żebrackie, odszedł w zarośla, i nieoglądając się biegł ku domowi. Chłopak, łazęgą długą uznojony, sparłszy się o drzewo, zasnął sobie smaczno, i niezbudził się, dopiéro kiedy słońce dobrze się już na dół miało. Przetarł oczy — spojrzał w koło: a niewidząc nigdzie ojca, począł wielkim przyzywać go głosem. Próżno hukał, próżno wołał: tylko przekorne echo odzywa się w lesie