Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się bez dostatecznych danych na wiatr puścić domysł, rzekłbym że okopisko to mogło powstać w przedhistorycznych jeszcze czasach, a w następnych wiekach dało gotową do wzniesienia warownego siedliska posadę. — O istnieniu ostatniego, prócz śladów muru, świadczy miejscowe podanie.
Podług podania miał tu stać kiedyś warowny zamek pański, z kościołem czy kaplicą. — Zdarzyło się że jednéj niedzieli zła pani zamku, odszedłszy sama na nabożeństwo, służącej nie tylko że pójść z sobą niedozwoliła, ale jéj jakąś robotę zadała. Rozżalona służebna zaklęła: „Bogdaj by się ten zamek zapadł i z kościołem!“ — a oto klątwa, w złéj chwili wyrzeczona, spełniła się zaraz, i zamek, kaplica, z ludźmi i ze wszystkiém w ziemię się zapadło.
W miejscu gdzie w kaplicy zapadłéj chrzcielnica stała, wyrósł z czasem dąb, z którego boku płynęła bezustannie świéża i czysta woda, na choroby bardzo pomocna. — Kto i kiedy ściął to drzewo? niewiadomo. Żyjące pokolenie pamięta z niego tylko pień ogromny, nieco wygniły, zawsze czystą, uzdrawiająca wodą napełniony. Przed dziesięciu może laty dopiéro rozsadzony został prochem niezmierny ten pień, — z którego cztéry wozy pełne drzewa być miało. Pod korzeniami jego znaleziono czaszkę ludzką i końską szczękę; ale źródło, którego się spodziéwano, nieznalazło się wcale i woda święta znikła bez śladu, jakby za karę świętokradztwa.