Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gać nie miało; on przecież często był smutny i często mówiąc do żony swéj powtarzał: „Bóg nam nie łaskaw.“ — I słusznie trapić się mógł, bowiem dotąd ich miłość, jak kwiat zawcześny, była bez owocu. Oboje tedy hojne dawali jałmużny, a z porankiem powstając i kładąc się spać wieczorem prosili gorąco Maryi Boga-rodzicy, aby im zesłać potomstwo raczyła. —
I stało się że jednego wieczora Warsz, modląc się dłużéj niż zwykle, snem znużony zasnął był klecząc. A gdy zasnął, przed olśnionémi oczyma jego ukazała się, — otoczona chórami aniołów, w szacie z kolorowéj tęczy, z małym synaczkiem na ręku, — błogosławiona Boga-rodzica Marya. I kiedy młynarz uląkł się wielce, rzekła doń: „Nie trwóż się, miły człowiecze! a posłuchaj co ci powiem i uczyń to, — chcesz li by wysłuchane były prośby twoje. Oto, skoro ranek, powstawszy wstaniesz i pójdziesz, idąc po nad brzegiem rzéki; i będziesz szedł aż dopóty, dopóki niezobaczysz śniégu, bielącego się na ziemi. I na imiejscu tém zbudujesz kościół, ku czci imienia mego, i sam około niego zamieszkasz. A narodzą ci się liczne niemowlęta i błogosławić im będę, jak długo w cnocie i wierze żyć będą.“ — To powiedziawszy, zniknęło widzenie; a młynarz, cały drżący, wstał ze snu. Na niebie właśnie poczynało świtać; przetoż upadłszy znów na ziemię dziękował Bogu za objawienie, a pochwyciwszy wędrowną laske szedł, jako mu przykazano.