Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale siérota, zatknąwszy sobie uszy rękoma, leżał jak trup istny, prosząc na głos Boga o łaskę dla siebie i przeklętéj. Napróżno strzyga wyła, groziła i klęła, miotała ogniem i szamotała trumną; napróżno potém zaczęła okrutnie jęczyć i prosić o litość, obiecując pokazać mu za to wielkie skarby..... Wśród tych jéj prośb i obietnic, przez okienko dało się słyszéć w grobie pianie kura na plebanii. Jeszcze jeden jęk rozległ się przeraźliwie, a za nim posłyszał Marcin jak cóś się osunęło i padło przy trumnie.
Na to téż on tylko i czekał. Odrzuciwszy z siebie wieko, wstał i podniósł ze ziemi śliczną cztérnastoletnią dziewczynę, nagą, w mdłościach leżącą. Otuliwszy swą siermięgą położył ją na swoich kolanach i tak oparty w kąciku, zasnął. —
Z porankiem król, z niesłychaném mnóstwem narodu, przyszedłszy do kościoła, znaleźli znowu straszne ślady strzygi, ale nie mogąc się dowołać Marcina niewiedzieli już co myśléć; szczęściem nadszedł żebrak, jego opiekun, który do grobów otworzyć radził. — Dopiéroż to było dziwu, kiedy z odwalonego lochu ukazał się żywy chłopiec, śliczną śpiącą królewnę na ręku niosący!… Nie było miary w radości całego miasta, a cóż dopiéro króla ojca samego. —
Marcin szukał pilnie dziadka, dobroczyńcy swego, ażeby mu do nóg upaść; ale ten zniknął gdzieś bez śladu. —
Król, niewiedząc sposobu jakby godnie wyna-