Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bardzo było, co młody czynić tu myśli; alić wnet się dowiedzieli.
Książę obiecał rodzicom powrócić do dom z synowa, przed rówienniki swoimi przechwalał się z przyszłéj żony, z księżniczki urodziwéj sąsiedniego państwa; — teraz miałbyż z niczém wrócić? na pośmiéch i urąganie!.. Zaklął się na czarta z piekła, że nie próżno w drogę jeździł, dwanaście dni w zamku strawił.
— „Po woli, czy po niewoli“ — krzyknął — „musi być jedna mą żoną!“ — Posłał tedy zbrojne sługi, surowo im nakazując, żeby się nie ważyli powracać bez wykradzonéj któréj z cór książęcych; a sam, wśród lasu, w taborze, czekał zdarzonéj oblubienicy. —
Sługi poszły: ciemnym zmrokiem w krzakach konie zataili, sami po sznurach przeszli mur zamkowy i zaczaili się w ogrodzie. — Właśnie w onczas Marya nieboga, szczęśliwa że nareście wydostać się mogła z ukrycia, chodziła przechadzką, bezpieczna o siebie. Zadumana szła nad stawem, patrząc na gwiazdy złociste, odbite w wodzie milczącéj, aż niewiedząc zbliżyła się do gęstwiny, gdzie się książęce sługi skryły. Razem z za krzaków wyskoczyło ich trzech i nim krzyknąć zdążyła twarz chustkami jéj zakryli, — pochwycili ją na ręce, rączo za mur się przedarli, — wskoczyli na lotne konie i do lasu pogonili. O północy przylecieli do książęcego taboru.