Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

księcia, co tak strasznie wygnał z domu i prześladował zacięcie ukochaną ich siostrę.
Starzy książęta swatów w dom przyjęli, zalotów sąsiadowi swemu niebronili, byleby jeno ta, którą wybierze, zgodziła mu się ślubować. Wszystkie dwanaście sióstr, jedna w druga, tak były wabne i hoże, że niebyło w czém wybierać; młody książę głowę stracił do któréj się ma obrócić: — wreście jął się ku najstarszéj o kruczym włosie, o kruczém oku, z twarzą białą jako lilija. Mile do niéj się uśmiechał, z pod oka zalotnie patrzał, gładkiemi pochlebiał słowy; ona, jakby to nie do niéj, niby niewidzi, niby niesłyszy. Nad wieczorem niecierpliwy książę prosił dziewczęcia o ręke; — czarnobrewa odmówiła. Próżno przechwalał się przed nią z męstwa, sławy i dostatków, — jakby groch na ścianę rzucał, marnie poszła jego mowa. — Młody Pan nigdy w życiu tego się niespodział, — złością cały poczerwieniał, ode wstydu drżał jak fébra; ale nakoniec pomyślał: „nie jedna, to druga! nie ty, będzie twoja siostra.“ — Będzie? — a kto wié, może i nie będzie!…
Na drugi dzień począł się zalecać młodszéj siostrze, jasnowłoséj, z niebieskiém jak bławatek okiem, o rumianéj jak krew twarzy. Sypie jéj pochwał tysiące, za rączkę kryjomo ściska, oczyma zawraca, wzdycha; ona, niby nierozumie, patrzy mu bystro w oczy, śmieje się głośno i żartami ciska. Było tego