Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widać, że wojna to taki sam dowód współczucia boskiego. Chrąc nam dać rozrywkę, niebiosa zesłały nam na kark dwunożne wszy, byśmy się mogli czochrać i oganiać, śmiejmyż się tedy wesoło. Robactwo jest, jak mówią, znakiem świętości (robaki, to nasi ostatni władcy). Radujmyż się. tedy w Panu, bracia moi, bo nikt pod tym względem nie jest lepiej od nas zaprowiantowanym.
A teraz powiem wam (na ucho): — cierpliwości! Jesteśmy na dobrej drodze. Mrozy, śniegi, kanalje wojenne i dworskie nie trwają długo... pójdą sobie precz! Zostanie poczciwa ziemia i my zostaniemy... a to grunt... Będzie rodziła dalej, po staremu. Tymczasem pijmy, pijmy póki starczy ostatniej beczki, trzeba zrobić miejsce na przyszłe winobranie.


∗             ∗

Moja córka, Martynka, rzekła mi pewnego dnia:
— Jesteś blagier, papo drogi! Słuchając cię, każdyby myślał, że nic nie robisz, a tylko leżysz pod beczką. Gadasz o tem ciągle, dzwonisz na wszystkie strony, jakby ci wszystkiem były pohulanki i pijatyka, jakbyś chciał przepić ostatnią koszulę. A przecież nie możesz jednego dnia wytrzymać bez pracy. Udajesz lekkoducha,