Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chcecie dobrej rady? Oto odwróćcie się obaj na pięcie i idźcie sobie obaj precz! To jej da bobu... widząc, że traci jednego i drugiego, będzie się musiała zdecydować. A więc... marsz! Ruszajcie natychmiast, nie tracąc ni chwili! Trzeba to przeciąć odrazu! Dalejże za mną! Chcę wam pomóc z serca, przeto, gdy obaj będziecie wędrować po kraju, ja tymczasem nie spuszczę z oka damulki, dowiem się którego opłakuje i nie omieszkam zawiadomić zwycięzcy. Drugi wtedy uczyni, co zechce... Tak będzie najlepiej! A teraz chodźmy popić... niema jak wino, gdy człowiek musi topić zmartwienie i pamięć.
Tak dokładnie topiliśmy swe nieszczęście, że straciliśmy zupełnie zastanowienie i działając, jakby pod przymusem, tegoż jeszcze wieczoru, spakowawszy tłumoczki i ująwszy laski, ruszyliśmy na całą noc, mimo iż ciemno było choć oko wykol, unosząc w sercach wielką wdzięczność dla zacnego Gifflarda. Nie spostrzegliśmy nawet, że oczka młynarza błyszczące na krągłej jego twarzy, napoły skryte pod fałdzistemi powiekami, jaśniały radością, której wprost ukryć nie był w stanie.
Nazajutrz rano zmienił się znacznie nasz nastrój. Nie przyznając się sobie do tego upadku