Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o pomstę wołająca! Hej... ty tam, wielki oberżysto z „pod Słońca“, raczże nie krzywdzić mnie co do miary!
Ale nie... nie... błogosławiony bądź Boże, który czynisz, że po każdym obiedzie czuję się głodnym i że kocham tak dzień każdy (i noc też jest dobra), iż mi go zawsze mało!
O jakże szybko przemijasz, kwietniu kochany! Jakiżeś radosny, synku wiosny, chudziutki, drobniutki, oczy twe, jak stokrotki... całuję cię, całuję serdecznie... Chodźmy spać, już czas... będziemy spali razem... dobrze? Ach... dodjaska... prawda... zapomniałem, że ktoś inny tu przyjdzie... Oho! Już leci... słyszę ją, słyszę... słyszę... Baba wraca!