Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O wolności, ty nosisz zawsze kajdany, ale to już nie są te zbyt ciasne z przeszłości; każde z twoich poruszeń rozszerza twoje cierpienie. Kto wie? Kio wie?... Później może... Przez to, że się rozsuwają mury więzienia.
A tymczasem ci, których chcesz ocalić, zawzięli się na to, aby cię stronić. Jesteś nieprzyjaciółką państwa. Jesteś „L’Un contre tous“. „Jeden przeciw wszystkim“. — (Tak oni przezwali słabego, niezdecydowanego, niepokaźnego Clerambaulta, ale nie o sobie samym myśli w tej chwili, lecz o tym, który był zawsze, odkąd ludzie istnieją, o tym, który nie przestał zwalczać ich szaleństw, by ich od nich uwolnić. — Jeden, przeciw któremu oni są wszyscy)... Ileżto razy, w ciągu wieków, odtrącali go od siebie i miażdżyli.“ Ale wśród tej trwogi ogarnia go i napełnia radość nadziemska, on jest ziarnem światem, ziarnem złotem wolności. W ciemnem przeznaczeniu świata toczy się od chaosu posiew światła — (z jakiego kłosu mógł on upaść?). Wątły i słaby, wrósł w głębi dzikiego serca ludzkiego. W ciągu wieków wytrzymuje napór praw pierwotnych, które łamią i niszczą życie. Ale to złote ziarno rośnie coraz więcej, z niepowstrzymaną siłą.
Człowiek, ze wszystkich zwierząt najbardziej bezbronny, stanął do walki z przyrodą. A każdy ze swych kroków okupił krwią własną. W tej walce tytanicznej musiał zmagać się nietylko z przyrodą na zewnątrz, ale także i z przyrodą w nim będącą, albowiem sam jest jej częścią. I to jest właśnie najtrudniejsza walka, którą człowiek podzielony toczy z samym sobą. Kto zwycięży? Z jednej strony przyroda na swoim spiżowym rydwanie, który unosi światy i narody w otchłań. A po drugiej stronie wolne Słowo. Śmiejcie się z niego, niewolnicy!... „To