Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to jednak z duszą płomienną. W sercu jego wszystko stawało się ruchem i namiętnością powściąganą. Wszystko, życie i śmierć, szło naprzód i w górę. I tylko on sam, ciało jego było martwe i nieruchome.

IX.

Tymczasem jednak nadeszły przykre godziny. Były to przełomowe chwile z roku 1917 na 1918. Mgliste noce zimowe zwiastowały zgrozę ostatecznego ataku wojska niemieckiego. Już od miesięcy zapowiadały go groźne pogłoski; loty wrogów nad Paryżem były wstępem. Zwolennicy wojny aż do ostatka udawali pewność siebie, dzienniki nie przestawały chełpić się, a Clemenceau jeszcze nigdy nie miał tak dobrego snu. Ale naprężenie umysłów objawiało się coraz większą nienawiścią między osobami nie należącemi do stanu wojskowego. Zwracano uwagę zaniepokojonego społeczeństwa na osoby podejrzane w głębi kraju, na defetystów i pacyfistów. Procesy o zdradę stanu ogrzewały i podnosiły moralność poza frontem i powiększyła się liczba szpiegów, udających bohaterski gest Corneille’a, denuncjantów patrjotycznych, świadków przejętych fanatyzmem, a szczekanie publicznych oskarżycieli ścigało całemi dniami z wściekłością nieszczęśliwe ofiary.
To też, gdy z końcem marca wybuchła niemiecka ofenzywa, skierowana na Paryż, nienawiść zawzięta między współobywatelami doszła do najwyższego stopnia i nie ulega wątpliwości, że gdyby się Niemcom udało przełamać szeregi francuskie, zanimby jeszcze doszli do bram miasta, szubienica w Vincernes, ten ołtarz ojczyzny mściwej i zagrożonej, otrzymałaby swoje ofiary, bez względu na to, czy