Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rych charakter lub wyższy umysł budziły niepokój, — aby w tej mieszaninie publiczność oszołomiona nie próbowała nawet odróżniać człowieka uczciwego od łotra. W ten sposób ci, którzy nie byli dość skompromitowani swojemi uczynkami, byli nimi przez swoje stosunki. A gdy ich brakowało, można się było o nie postarać; podejmowano się nawet tego, aby ich dostarczyć, w razie potrzeby, naprędce przykrojonych na miarę aktu oskarżenia.
Czy można było twierdzić na pewno, że Ksawery Thouron, gdy przybył w odwiedziny do Clerambaulta, uczynił to w wykonaniu jakiegoż polecenia? Mógł bardzo dobrze przyjść z własnego popędu. I kto mógłby był powiedzieć dokładnie, w jakim zamiarze przybył? Czy sam to wiedział? Znajdą się zawsze w bagnie wielkiego miasta awanturnicy bez skruskrupułów, nie mający uczciwego zawodu i trawieni gorączką, którzy szukają wszędzie, jak wilki „quem devorent“ (kogoby pożreć). Mają ogromny apetyt i takąż ciekawość. Wszystko jest dla nich dobre, aby tylko napełnić tę beczkę bez dna. Czy to czarne, czy to białe, robią wszystko bez wahaniu. Są gotowi wrzucić człowieka do wody, a innym razem sami tam skoczyć, by go ocalić; nie boją się o swoją skórę, chcą tylko karmić zwierzę w sobie i — zabawiać je. Gdyby przesłało na chwilę stroić grymasy i żreć, zginęłoby z nudów i z obrzydzenia z powodu własnej nicości. Ale niema obawy, jest na to za mądre; nie traci czasu, aby myśleć, jakby ginąć piękną śmiercią i stojącą na wzór rzymskiego imperatora.
Nikt nie mógłby przeto powiedzieć, czego Thouron właściwie pragnął, gdy przybył po raz pierwszy — do Clerambaulta. Był jak zawsze wygłodniały, zadumiony, bez wyraźnego celu, wietrzący za pieczenią. Był jednym z owych bardzo rzadkich ludzi w jego