Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwolennika Tołstoja, co jest innym rodzajem szaleństwa, — ale dusza każdego z nich, przemieniając się w niego. I przejrzał, przeniknął tych ludzi, którzy go otaczali, tych, którzy mu byli najbardziej nieprzyjaźni, tych intelektualistów i polityków. Ujrzał ich zmarszczki, siwe włosy, usta wykrzywione wyrazem goryczy, ich przygarbione plecy i bezsilne nogi... Stali kurczowo wyprężeni, gotowi lada chwila upaść... Jak się postarzali w przeciągu sześciu miesięcy! Z początku podtrzymywał ich zapał wojenny. Ale w miarę, jak wojna się przedłużała i gdy bez względu na jej ostateczny wynik, okropne spusztoszenie stawało się niewątpliwe, każdego dotknęła jego żałoba i każdy mógł się obawiać, że utraci tę odrobinę, co mu się jeszcze została i która dla niego znaczyła nieskończenie wiele. Zaciskali zęby, by nie wyjawić swej trwogi... Było to zaiste straszne cierpienie. A u ludzi nawet najbardziej wierzących, wąptliwości poczęły się wkradać do serca... Cyt, nie należy tego wymawiać! Jeżeli mi to powiecie, zabijecie mnie. Clerambault, przypominając sobie panią Mairet, przejęty litością, przyrzekał sobie że będzie milczał. Ale było już zapóźno; znano już jego poglądy: był dla nich zaprzeczeniem, żywym wyrzutem sumienia. I dlatego znienawidzono go. Clerambault nie miał z tego powodu do nich żalu, ni urazy. Byłby im chętnie pomagał napowrót skleić ich złudzenia.
Jak potężna była namiętność przekonania w głębi tych dusz, które ją czuły zagrożoną! Miała piętno wielkości tragicznej i budzącej litość. U polityków posługiwała się śmiesznym aparatem szarlatańskich deklamacyj, u intelektualnych dziwacznym uporem mózgów chorobliwie podrażnionych. Ale mimo wszystko, widać było jej nieuleczalną ranę, sły-