Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, — rzekł Gillot pewnego dnia, gdy Moreau opowiedział właśnie Clerambaultowi smutne wspomnienie z życia w rowie strzeleckim, — tak się tam działo. Ale jest jeszcze coś gorszego: oto, że to wszystko nie czyniło na nas żadnego wrażenia.... zgoła żadnego.
Moreau zaprotestował na to z oburzeniem.
— Być może, że ty byłeś wyjątkiem — odpowiedział Gillot, — i jeżeli chcesz, tu i ówdzie jeszcze dwóch lub trzech. Ale inni!... W końcu nie zwracano już na to wszystko wcale uwagi.
I mówił szybko dalej, by nie dopuścić przyjaciela do nowego protestu:
— Nie mówię tego mój drogi, w tym celu, aby się tem chełpić. Niema do tego powodu — mówię, bo to jest prawda... Proszę pana, — (opowiadał dalej, zwracając się do Clerambaulta) — ci, którzy powracają stamtąd i którzy to opisują w książkach, opowiadają rzęczywiście to, co czują o wiele więcej aniżeli zwykli śmiertelnicy, ponieważ są artystami wszystko razi ich w bardzo silnym stopniu. My zaś jesteśmy na to znieczuleni i teraz, gdy o tem myślę wydaje mi się to rzeczą najstraszniejszą. Gdy pan czytasz tu jedno z owych opowiadań, na które panu włosy jeżą się na głowie lub ogarniają pana mdłości, brakuje panu jeszcze najciekawszego szczegółu; oto kilku chłopaków, którzy stoją z przodu, palą fajeczki dowcipkują lub myślą o czem innem. Tego trzeba koniecznie, gdyż inaczej człowiek zginąłby... Mimo wszystkiego, zwierzę ludzkie ma zdolność zastosowania się do każdego położenia... Potrafiłoby się rozwijać pomyślnie nawet w głębi dołu kloacznego. Doprawdy, możnaby nabrać obrzydzenia do siebie samego. Takim byłem ja także, ja, który z panem teraz rozmawiam. Niech pan sobie nie myśli, że ja spę-