Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi między państwami nic wystarczał, aby uspokoić boleść ofiar. Wiedzieli teraz, jakiego kawałka ziemi człowiek potrzebuje, aby umrzeć i że krew wszystkich ras ludzkich jest tem samem źródłem życia, które życia rozlewa.
A Clerambault, któremu świadomość jego obowiązku człowieka znacznie starszego wobec tych młodzieńców dawała spokój, któregoby zresztą sam nie był miał, wypowiedział do ich przedstawiciela słowa nadziei i pociechy.
— Nie, wasze cierpienia nie poszły na marne. One są wynikiem okrutnego błędu. Ale te błędy również nie są bez znaczenia, klęska dzisiejsza jest wybuchem choroby, która trawi Europę już od wieków. Pycha i chciwość, fanatyzm państwowy bez sumienia, jad kapitalizmu, maszyna potworna „cywilizacji,“ utworzona z nietolerancji, obłudy i gwałtu. Wszystko trzeszczy, wszystko trzeba odnowtć i praca jest niezmierna. Nie mówcie teraz o braku odwagi, albowiem macie przed sobą największe dzieło, jakie kiedy czekało jakieś pokolenie. Idzie o to, aby wiedzieć jasno, poprzez ogień rowów strzeleckich i poprzez gazy zabójcze, któremi was oślepiają, narówni z wrogami, podżegane z wnętrza kraju. Aby widzieć prawdziwą walkę, która nie jest skierowana przeciw poszczególnemu ludowi, ale przeciw społeczeństwu niezdrowemu, opartemu na wyzysku i współzawodnictwie ludów, na poddaniu wolnego sumienia pod jarzmo maszyny państwowej. Ludy zrezygnowane lub sceptyczne nie byłyby tego poznały z taką dokładnością tragiczną, bez cierpień tej wojny, które je podkopują. Nie błogosławię cierpień. Zostawmy to zboczenie nabożeństwom dawnych religji. My dzisiaj nie miłujemy boleści i pragniemy radości. Ale skoro boleść przybędzie, niechaj nam