Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niezawodnie nienawiścią i żądzą zemsty. Wiedział, że jego zachowanie się wywoływało zgorszenie u całej rodziny i że Alina była najmniej skłonna je znosić, Ale pragnął bez względu na to, czy dozna dobrego lub złego przyjęcia, okazać jej w nieszczęściu swoje serdeczne przywiązanie. I chyląc już poniekąd teraz plecy pod gwałtowną ulewą, która miała spaść na niego, wszedł po schodach na górę i zadzwonił u drzwi mieszkania swej siostrzenicy.
Zastał ją na łóżku wyciągniętą, z twarzą wypoczętą, odmłodzoną, wypiękniałą, rozrzewnioną i promieniejącą szczęściem; obok niej małe dziecko, które kazała położyć obok swego łóżka. Miała wygląd promiennej starszej siostry niemowlęcia w powijakach, spoglądała na nie z uśmiechem wesołego uwielbienia, podczas gdy ono, leżąc na plecach, z otwartemi ustami, wymachiwało w powietrzu drobnemi rączętami, jak chrząszcz swemi nóżkami. Wydawało się jeszcze całe pogrążone w odrętwieniu z epoki przed swojem narodzeniem się, śniące o złotej nocy i o cieple w matczynym żywocie.
Alina powitała Clerambaulta z wyrazem triumfu na twarzy:
— A, mój poczciwy wujaszku! Jaki wujaszek dobry! Niech wujaszek przystąpi tu szybko, by zobaczyć mój drogi skarb, moje kochanie!
Radowała się, że może pokazywać swoje arcydzieło i była wdzięczna każdemu, kto je oqlądał. Nigdy Clerambault nie widział jej jeszcze tak czułą i tak piękną. Pochylił się nad dzieckiem, ale prawie wcale nie patrzył na nie, robiąc jednak uprzejme gesty i dając wyraz swemu zachwytowi w okrzykach, których matka oczekiwała i które chwytała w locie, jak jaskółka. On spoglądał jedynie na nią, na tę twarz jaśniejącą szczęściem, na te dobre śmiejące