Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poeta narodowy stał się wrogiem społeczeństwa. Wszyscy Mirmidonowie prasy brali udział w tych bohaterskich zniewagach, a większa część ich zdradzała, obok swej istotnej złej wiary, nieuctwo nie do uwierzenia. Mało który z nich znał dzieła Clerambaulta, ledwie znali jego nazwisko i tytuł którejś z jego książek; to jednak nie przeszkadzało im wcale, by go teraz oczerniać, tak samo, jak nie przeszkadzało im dawniej, by go wysławiać wówczas, gdy jeszcze był w modzie. Teraz znajdowali we wszystkiem, co napisał ślady „boszyzmu“. Cytaty z jego pism, jakie podawali, były zresztą zawsze niedokładne. Jeden z nich, w zapale swego oskarżenia, obdarzył nawet Clerambaulta dziełem innego autora, który, blady z trwogi, zaprotestował natychmiast z oburzeniem, wyrzekając się wszelkiej wspólności ze swym niebezpiecznym kolegą. Dotychczasowi przyjaciele, których przejmował niepokojem ich serdeczny stosunek z Clerambaultem, nie czekali, aby im go wypominano; uczynili sami pierwszy krok i wystosowali do niego „Listy otwarte“, które dzienniki ogłosiły na miejscu widocznem. Jedni, jak Perrotin, dołączyli do swej nagany publicznej patetyczne zaklęcie, aby wyznał „mea culpa“. Inni, nawet bez tego łagodnego zastrzeżenia, zrywali z nim wszelkie stosunki w słowach gorzkich i obrażających go. Ta zajadła nienawiść przeraziła Clerambaulta; powodem jej nie mogły być jedynie jego artykuły, musiała się już pierwej gnieździć w sercach tych ludzi. Jakto! Tyle ukrytej zawiści!... Cóż im tak złego wyrządził?... Artysta, który ma powodzenie, nie domyśla się nawet, że między tymi, którzy mu towarzyszą z miłym uśmiechem, niejeden ukrywa pod przyjaznym wyrazem twarzy ostre zęby, czyhające na chwilę, kiedyby mogły kąsać.