Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ to nie jest powód.
— Na cóż wywoływać hałasy?
— Posłuchaj mnie, córeczko moja, czy to co pisałem, odpowiada twoim zapatrywaniom?
— Tak, papo, zdaje mi się, że tak...
— Zdaje ci się, że tak?... Nienawidzisz wojny na równi ze mną. Pragnęłabyś ją widzieć ukończoną; wszystko, co tam powiedziałem, powtórzyłem tobie, a ty podzielasz moje poglądy...
— Tak, papo.
— A więc przyznajesz im słuszność?
— Tak, papo.
Objęła go ramieniem za szyję i dodała:
— Ale nie trzeba zaraz pisać wszystkiego...
Clerambault zasmucony próbował jej wyjaśnić to, co mu się wydawało naturalne. Rozyna słuchała go, odpowiadała spokojnie, ale widoczne było, że go nie rozumie. Aby zakończyć rozmowę, uściskała raz jeszcze ojca i rzekła:
Powiedziałem ci, co myślę. Ty jednak rozumiesz to lepiej odemnie. Nie moją rzeczą jest wydawać sądy w tym względzie.
Uśmiechnęła się do ojca i poszła do swego pokoju, nie domyślając się nawet, że go pozbawiła jego najlepszej podpory.

V.

Nie poprzestano na tym jednym napadzie obelżywym. Skoro raz głos taki się odezwał, zawtórowały mu wkrótce inne. Ale wśród ogólnego zamieszania, głosy te byłyby przebrzmiały, nie zwróciwszy na siebie uwagi, gdyby nie szczególna zajadłość pewnej osoby, która skupiła dokoło siebie cały ten chór