Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej wielkości. Jest to dobrze, zdrowo, wzmacnia nas i pokrzepia, gdy zanurzymy nasz egoizm osobisty, nagi, sztywny i lodowaty, w kąpieli zaufania i braterskiej ofiarności, jaką jest dusza zbiorowa. Odprężamy się, oddychamy swobodniej; człowiek potrzebuje innych ludzi i winien jest siebie innym. Ale nie jest winien siebie całego. Bo coby mu zostało w takim razie dla Boga? Powinien dawać innym. Ale aby dawał, trzeba, aby miał, trzeba, aby był. Otóż jakże może być, jeżeli się zlewa w jedno z innymi? Jest dużo obowiązków na świecie, ale pierwszy ze wszystkich jest być i zostać sobą samym aż do ofiary i do oddania siebie. Kąpanie się w duszy ogółu nie mogłoby, bez niebezpieczeństwa, stać się stanem stałym. Można się tam zanurzyć ze względów higjenicznych, ale należy wyjść stamtąd, aby nie utracić całej krzepkości moralnej. W naszej epoce jest się już od dzieciństwa zanurzony, mimowoli i z musu, w kadzi demokratycznej. Społeczeństwo myśli za ciebie, moralność tego społeczeństwa wydaje postanowienia zamiast ciebie, państwo, utworzone przez to społeczeństwo, działa zamiast ciebie; jego zwyczaje i poglądy wnikają nawet w powietrze, którem oddychasz, wyrzekasz się własnego oddechu, własnego serca, własnego światła. Służysz temu, czem gardzisz, kłamiesz wszystkiemi swemi gestami, słowami, myślami, rezygnujesz z siebie samego, przestajesz istnieć... Piękna korzyść dla wszystkich, jeżeli wszyscy zrezygnują w ten sposób! Na czyją korzyść? W jakim celu? Czy na rzecz ślepych instynktów, czy na rzecz szalbierzy? Czy to Bóg tak rozkazuje, czy jacyś szarlatani, którzy każą mówić wyroczni? Zdejmijcie zasłonę! Spojrzyjcie w twarz temu, co się za nią ukrywa!... Ojczyzna!... Słowo wzniosłe! Słowo piękne! Ojciec, bracia spleceni uściskiem... Ale to