Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tenże, być może, umyślnie przesadzał, z miłości dla swojej rodziny lub też z przesądu) udzielała się wszystkim. Listy jego tchnęły siłą młodości i wezbranej radości, która dosięgła punktu kulminacyjnego w dniach po zwycięstwie nad Marną. Cała rodzina zwracała się myślą ku niemu. Tworzyła jedno ciało, jedną roślinę, której wierzchołek jest skąpany w świetle i która pnie się ku niemu, drżąc w podziwie mistycznym...
Niezwykłe to było światło, w którem rozkwitały dusze, wczorajszego dnia jeszcze słabe i delikatne, które los rzucał w piekielne koło wojny! Światło śmierci, światło gry ze śmiercią! Maksym, ten duży dzieciak pieszczony, delikatny, brzydzący się wszystkiem, który w czasach normalnych dbał o siebie, jak młoda panienka, znajdował niespodziewaną rozkosz w trudach i umartwieniach nowego życia. Zachwycony sobą samym, popisywał się tem w listach nieco chełpliwych, które budziły radość w sercach rodziców. Ani ojciec, ani matka nie byli rodzicami w stylu bohaterów Corneille’a i myśl poświęcenia dziecka na ołtarzu idei barbarzyńskiej, przejęłaby ich zgrozą. Ale ta przemiana ich drogiego syna, który się stał nagle walecznym bohaterem, budziła w nich tkliwość niezmierną, jakiej jeszcze nigdy nie zaznali. Entuzjazm Maksyma przejmował ich, pomimo niepokoju, jaki odczuwali, rozkosznem upojeniem. Czynił ich niewdzięcznymi wobec dawnego życia, dobrego życia zacisznego, serdecznego, długich dni jednostajnych. Maksym objawiał dla tego życia zabawną pogardę. Wydawało mu się śmieszne, teraz, gdy się widziało to, co się działo „tam“... „Tam“ ludzie byli zadowoleni gdy mogli spać trzy godziny w nocy na gołej ziemi albo na wiązce słomy, co się bardzo rzadko zdarzało; byli zadowoleni, gdy mogli się zrywać o godzinie trzeciej zrana, aby się ogrzać trzy-