poety; pociągały go ku sobie oryginalność niektórych wyrażeń, mechanizm wyobraźni prymitywnej i połączonej z naiwnością; w końcu człowiek sam obudził jego zajęcie. Clerambault, któremu wyraził swoje uznanie, pełen wdzięczności, przybył mu podziękować i tak zawiązały się między obydwoma tymi ludźmi węzły przyjażni.
Nie byli do siebie wcale podobni. Clerambault był obdarzony talentem lirycznym i średnią inteligencją, nad którą górowało serce; Perrotin natomiast posiadał umysł jasny i trzeźwy, którego nigdy nie wprawiały w kłopot zapędy wyobraźni. Ale obydwaj mieli wspólne poważne i pełne godności pojmowanie życia, prawość duszy, bezinteresowną miłość sztuki i wiedzy, która znajduje przyjemność w sobie samej, a nie w powodzeniu. To nie przeszkodziło Perrotinowi w zrobieniu karjery, jak się można było o tem naocznie przekonać. Posady i zaszczyty same mu się nastręczały. Nie ubiegał się o nie, ale ich nie odpychał od siebie: nie zaniedbywał niczego.
Clerambault zastał go zajętego odwijaniem z oryginalnej myśli filozofa chińskiego pieluchów, w jakie ją spowili ci, co ją kolejno w ciągu wieków czytali. Przy tej zabawie, która była jego zwyczajem, dochodził w sposób naturalny do tego, że odkrywał przeciwieństwo sensu, jaki był zrazu widoczny: przechodząc z ręki do ręki, bożyszcze staje się coraz czarniejsze.
W tym to stanie umysłu Perrotin, roztargniony ale bardzo uprzejmy, przyjął u siebie Clerambaulta. Nawet słuchając słów jego w salonie, jednocześnie przeprowadzał dalej krytykę tekstu. Ironja jego bawiła się tem, jego kosztem.
Clerambault odkrywał przed nim swoje nowe spostrzeżenia. Punktem wyjścia wywodów jego była,
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/047
Wygląd
Ta strona została skorygowana.