Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VII.

Entuzjazm syna był mu w tem wielką pomocą. Maksym wstąpił do wojska. Fala zapału bohaterskiego ogarnęła to młode pokolenie. Wszak już tak długo oczekiwało — (nie śmiało się już nawet spodziewać) — sposobności do działania i do poświęcania się.
Ludzie starsi, którzy sobie nigdy nie zadawali trudu, aby to młode pokolenie zrozumieć, byli przejęci podziwem. Przypominali sobie swoją własną młodość, mierną i straconą, niski egoizm, drobne ambicje i płytkie rozkosze. Nie poznając już siebie w swoich dzieciach, przypisywali wojnie rozkwit tych cnót, które rosły od dwudziestu lat dokoła ich obojętności i które wojna miała teraz skosić. Nawet obok ojca o tak szerokiej duszy, jakim był Clerambault, Maksym więdnął i usychał. Clerambault był zanadto zajęty swojem własnem ja, rozlewnem i występującem z brzegów, aby pojmować i wspierać osoby, które kochał. Przynosił im gorący cień swej myśli, ale zabierał im słońce.
Ci młodzi ludzie, których własne siły wprawiały w kłopotliwe położenie, napróżno szukali jakiegoś użytku dla nich; nie znajdowali go w ideale szlachetniejszego starszego pokolenia. Humanitaryzm takiego Clerambaulta był zanadto nieokreślony; zadowalał się miłemi nadziejami, bez żadnego ryzyka i bez tężyzny, na jakie mogło sobie tylko pozwalać pokolenie, które się zestarzało wśród gadatliwego pokoju parlamentów i akademij; nie starał się przewidywać niebezpieczeństw ukrytych w przyszłości, chyba jako tematy dla mów; jeszcze mniej myślał o tem, jakie ma sobie zakreślić postępowanie w dniu, kiedy niebezpieczeństwo wybuchnie. Ludzie nie mieli