Strona:PL Rolland - Beethoven.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Dla braci moich Karola i (Jana)
Przeczytać i wykonać po mojej śmierci.
Heiligensladt, 10 października 1802. —

Tak więc, żegnam się z tobą — i zaprawdę smutno mi. — Tak, rzucić mi trzeba tę drogą nadzieję, z jaką tu przyjechałem, nadzieję, że wydobrzeję, do pewnego przynajmniej stopnia. Jak opadają i więdną liście jesienne, tak i ona uschła dla mnie. Jak przyjechałem, tak mniej więcej odjeżdżam. Nawet otucha — która podtrzymywała mnie czasu pięknych dni lata — nawet ta otucha omdlała. O, Opatrzności, — ukaż mi raz dzień, dzień jeden radości prawdziwej! Tak już dawno, odkąd obcy mi się stał głęboki ton prawdziwej radości! — Kiedyż — ach, kiedyż, o Boże, odczuję ją jeszcze w świątyni przyrody i ludzi? — Nigdy? — Nie? — O, byłoby to zbyt okrutne!