A nie tak z tysiąca,
Jako z miliona,
Możesz sobie wybrać
Fojtowego syna.
Choćbych ja ich miała,
Jak na lesie drzewa,
Żaden taki nie jest,
Jakiego mi trzeba.
Choćbych ja ich miała
Jak na lesie szyszek,
Żaden taki nie jest,
Jak był nieboszczyczek.
Zielonom zasiała,
Zielono mi zeszło;
Nie wiesz, pani matko,
Bez kogo mnie tęskno?
O tęskno mnie, tęskno
Bez kochanka mego,
Nie mogę godziny
Wytrzymać bez niego.
Idź to ty, kochanko,
Zieloną dąbrową,
Znajdziesz tam kochanka
Z porąbaną głową.
Jakci go ujrzała,
Zaraz zapłakała,
Jedwabną chusteczką
Głowiczkę związała.
Nie płacz ty, kochanko,
Trupa umarłego,
Możesz se wybierać
Z tysiąca jednego.
Choćby ich téż było
Jako w lesie drzewa,
Nie będzie takiego
Jakiego mi trzeba.
Choćby ich téż było
Jako w lesie szyszek,
Nie będzie takiego
Jak mój nieboszczyczek.
Byłem ja wojaczkiem
Trzy mile za Pragiem:[1]
Wygnałem Francuza
Ze swoją armatą.
Cóż tam masz, dziéweczko,
Cóż tam masz za pasy,
Zielone harasy,[2]
Czerwone hałtłasy?