Nie możesz ty, płynie rzéczka,
A ja się boję taciczka,
Boję się téż i mateczki,
Choćbym rada twe kwiateczki —
Nie mogę, uchylić ci nie mogę.
Przez rzéczkę ja wnet przepłynę
Ważąc życie za dziewczynę!
A gdy ciebie nie dostanę,
Cierpieć muszę wielką ranę,
Któż będzie, któż łóżeczko słać będzie?
Któż to tam pod mojém okieneczkiem puka?
Ja młodzieniec niesę wieniec
Przekrasnéj dziewczynie.
Nie tak krasy, jak czerwone liczka,
Jużcić mnie jéj nie zganicie
Moja mamuliczko.
Choćby mnie ją zganili i przyjaciele,
Jużcić mnie jéj nie zganicie
Gdy my już w kościele.
Klękniemy przed ółtarzem oba,
Przyjdzie ku nam, przyjdzie ku nam
Duchowna osoba.
Ta nas zwiąże za te prawe ręce,
Już nas żaden, już nas żaden
Nie rozłączy więcéj.
O chmury, chmury i błyskawice,
Pocieszcie wy mię w mojéj tęsknicy!
Jaki ja w ten czas frasunek miała,
Gdy ja się z miluśkiem rozestać musiała!
Opuścili mnie przyjaciele smutnie,
O nas płakali łzy okrutnie;
A jak my przyszli aż pod bożą mękę,
Tam na rozestanie dali sobie rękę.