Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  246  —

dyjski ochłonął z osłupienia, Natan jak wściekły tygrys rzucił się z szybkością gromu na niego. Jedną ręką schwyciwszy go za gardło rzucił olbrzymim zamachem na ziemię, drugą wydarł mu tomahawk i zadał mu cios w głowę tak potężny, że buchnęła krew z roztrzaskanej napoły czaszki. Raz jeszcze i drugi ponowił cios uderzając nienawistego wroga, który ufność kwakra podszedłszy, zrobił go najnieszczęśliwszą istotą na świecie.
— Umieraj, psie! — zawołał Natan. — Nakoniec wpadłeś w moc moją! Idź dowodzić na tamtym świecie wojownikom twoim, których wysłałem naprzód moją własną ręką do krainy duchów! Idź!
To powiedziawszy, pochwycił lewą ręką czuprynę Wenongi, a prawą wydobywszy nóż, z wielką zręcznością i wprawą obciął dokoła czaszki skórę na jego głowie i obdarł ją wraz z pękiem włosów, przyozdobionych szponami, dziobem i piórami sępa. Poczem tymże samym nożem wyciął na piersiach wodza krzyż szeroki i duży, a siła i zawziętość z jaką Natan to robił była tak wielka, że nóż przerznął skórę, ciało i chrząstki, obnażając żebra zabitego Wenongi. Następnie poskoczył ku ognisku, pochwycił pęk wiszących skalpów i wypadł z chaty. Mimo nadzwyczajnej ostrożnożności nie mógł się wstrzymać od wydania okrzyku tryumfu tak donośnego, iż rozległ się po całej osadzie, zbudził jej mieszkańców ze snu i napełnił zgrozą ich serca.