Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  186  —

wygłodniałemu nawinął się jeleń i niepomny zupełnie że oprócz mnie może kłoś być w lesie, palnąłem do tej biegnącej pieczeni, a byłem takiem bydlęciem, że zapomniałem zupełnie nabić strzelby. Wtem pięciu rozbójników, wlokących się za główną bandą a przywabionych moim strzałem napadło mnie i złapało jak mysz w pułapkę.
Może o tem nie wiecie, że te samce małpiego rodu nienawidzą mię haniebnie za to, że im zabieram kiedyniekiedy konie, żeby na nich nie wyprawiali się na wiernych chrześcijan. Tałałajstwo, w którego ręce wpadłem, zamiast zaprowadzić mnie do wsi swojej i spalić tam wobec całego pokolenia, postanowiło tutaj nasycić swoją wściekłość i byliby niezawodnie zagasili lampkę mojego żywota, gdyby nie wasza pomoc niespodziewana.
Roland, dowiedziawszy się, że Edyta żyje, począł gorąco nalegać na Natana, ażeby natychmiast udali się w dalszą drogę.
— Musimy się wprzódy posilić — rzekł spokojnie Natan — nie wiemy bowiem, kiedy znowu będziemy mieli żywność, a potem daleko łatwiej nocą podsunąć się pod osadę Indyan i wykraść twoją siostrę, aniżeli dobrowolnie oddać się w ręce dzikich, co niezawodnie nastąpi, jeżeli mojej rady nie posłuchasz.
Roland, znając teraz doświadczenie, rozum i odwagę Natana, poddał się zupełnie jego zdaniu. Natan udał się na pole walki, zawlókł Osa-