Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widziałem, że była już powiadomioną o grożącem jej niebezpieczeństwie i ucieszyłem się z tego.
— Olallo — rzekłem — gotów jestem odjechać dzisiaj.. natychmiast, ale nie sam.
Usunęła się parę kroków na bok i ukląkłszy przed krucyfiksem, zaczęła się modlić.
Stałem przy niej i patrzałem to na nią, to na przedmiot jej adoracyi, to, na żywą postać modlącej się, to znów na widmowe, zeszpecone oblicze, malowane rany i wystające żebra zawieszonego na krzyżu ciała. Milczenie przerywały tylko kwilenia jakichś wielkich ptaków, krążących w około, jakby w zdumieniu lub przestrachu, po nad szczytem wzgórz. Po chwili Olalla wstała, zwróciła się ku mnie, podniosła zasłonę i wciąż opierając się jedną ręką o ramię krzyża, patrzała na mnie pobladłą, zasmuconą twarzą.
— Położyłam moją rękę na krzyżu — rzekła. — Padre mówi, że nie jesteś chrześcijaninem, ale spójrz na chwilę memi oczyma i patrz na to oblicze Męża Boleści. Jesteśmy wszyscy zarówno... jak On nim był... dziedzicami grzechu. Musimy wszyscy cierpieć i pokutować za przeszłość, która nie była naszą; w każdym z nas... tak, nawet we mnie... jest iskra Bóstwa. Jak On, musimy cierpieć przez krótką chwilę, póki nie wstanie świt i nie przyniesie nam ukojenia, Pozwól mi iść moją drogą samotnie... W taki tylko sposób mogę się czuć mniej opuszczoną, mając za przyjaciela Tego, który jest przyjacielem wszystkich strapionych. W taki tylko sposób mogę być najszczęśliwszą, pożegnawszy się z wszelką nadzieją ziemskiego szczęścia i przyjąwszy dobrowolnie cierpienie, jako mój udział w życiu.
Spojrzałem na oblicze krucyfiksu i jakkolwiek nie jestem przyjacielem obrazów i gardzę tą naśladowniczą i przedrzeźniającą sztuką, której bardzo pierwotny wzór miałem właśnie przed sobą, jakieś przeczucie tego,