Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówiły o duszy; o duszę moją pytasz się, tylko dla mojej duszy chciałeś mię wziąć.
— Olallo — rzekłem — dusza i ciało to jedność, a przynajmniej zawsze tak bywa w miłości. Co ciało wybiera, dusza kocha; do czego lgnie ciało, do tego i dusza przywiera; ciało przy ciele, dusza przy duszy, stają razem na znak, dany przez Boga; a niższa część (jeżeli możemy cokolwiek nazywać niższem) jest tylko podnóżkiem i podwaliną najwyższej.
— Czy widziałeś — spytała — portrety w domu moich ojców? Czy widziałeś matkę i Filipa? Czy oczy twoje nie zatrzymały się nigdy na tym obrazie, zawieszonym u twego łóżka? Ta, której jest wyobrażeniem, umarła już dawno, i czyniła wiele złego w swojem życiu. Ale, spojrz tylko! oto moja ręka do ostatniej linii, oto moje oczy i moje włosy. Cóż więc jest mojem i kim jestem ja? Jeżeli każde zagięcie mego biednego ciała (które kochasz, marząc sennie, że kochasz mnie), każdy mój ruch, każdy dźwięk mego głosu, każde spojrzenie mych oczu, nawet teraz, w tej chwili, gdy mówię do tego, którego kocham, jeżeli wszystko to należało już do drugich? Inne kobiety, przed wiekami, wabiły mężczyzn mojemi oczyma; inni mężczyźni słuchali tego samego głosu, który teraz brzmi w twoich uszach. Ręce zmarłych spoczywają na mojem łonie; one poruszają mną, popychają mnie, prowadzą; jestem tylko manekinem w ich władzy, odtwarzam jedynie rysy i zalety, które dawno już spoczęły w ciszy grobu. Czy mnie kochasz, przyjacielu? czy też rasę, która mnie stworzyła? dziewczę, które nie wie i nie może ręczyć za najdrobniejszą cząstkę siebie samej? czyli też strumień, którego jest ona tylko przejściowym wirem; drzewo, którego jest przemijającym owocem? Rasa istnieje, ona jest starą, jest wiecznie młodą i chowa w zanadrzu swe wieczyste przeznaczenie; na jej powierzchni, jak fale, goniące