Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koju, gdzie rzuca mnie na łóżko. Potem widziałem, jak poskoczyła ku drzwiom i zamknęła je szybko, przysłuchując się przez chwilę dzikim krzykom, wstrząsającym rezydencyą. A potem, lekka i chyża, jak myśl, była znów przy mnie, przewiązując mi rękę, przyciskając ją do łona, jęcząc i zawodząc nad nią z tkliwością gołąbki. Nie były to słowa, ale dźwięki, piękniejsze od słów, nieskończenie wzruszające, niewymownie tkliwe. A przecie gdy tak leżałem, nagła myśl ugryzła mię w samo serce, myśl, co mię raniła, jak mieczem, myśl, co jak robak w pąku kwiecia, profanowała świętość mej miłości. Tak, były to piękne dźwięki, natchnione przez ludzką czułość, ale czy piękność ich była ludzką?
Cały dzień przeleżałem na mojem łóżku. Przez długi czas jeszcze krzyki tej bezimiennej żeńskiej istoty rozlegały się po całym domu, napełniając mą duszę rozpaczliwym smutkiem i niesmakiem. Były to śmiertelne krzyki mej miłości; to miłość moja została zamordowaną; była ona już nie tylko martwą, ale prawie obrazą dla mnie. A jednak, daremnie, mogłem myśleć, co mi się podobało, i czuć, jak czuć musiałem, wzbierała ona we mnie burzą niewysłowionej słodyczy. Serce moje rozpływało się na samo spojrzenie Olalli i dotknięcie jej ręki. Ta nagle ujawniona straszna tajemnica, ta wątpliwość, nękająca mnie co do Olalli, ten dziki, zwierzęcy rys, przebijający nietylko w całem zachowaniu się jej rodziny, ale tkwiący w samych podstawach i historyi naszej miłości, jakkolwiek przerażał, jakkolwiek zachwiewał mnie i zasmucał, nie był wszakże dość potężnym, aby złamać urok mego oczarowania.
Gdy krzyki zamilkły, usłyszałem ciche drapanie do drzwi, poczem poznałem, że Felipe znajdował się za niemi. Olalla wyszła i powiedziała mu coś, nie wiem co. Z tym jednym wyjątkiem stała wciąż tuż przy mnie, to klęcząc przy mem łóżku i modląc się gorąco, to