Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

musisz przyznać, iż ciekawość słuszną jest i usprawiedliwioną z mej strony. Padre, czy w obec szczerości mojej nie zechcesz mi uczciwie tą samą odpłacić monetą?
— Skoro sobie tego życzysz, mój synu — odparł staruszek, — i owszem, powiem ci wszystko i objaśnię fakta, podlegające mojej kompetencyi. Milczeć o rzeczach, których nie znam i nie rozumiem, nakazuje mi nietyle dyskrecja, ile zdrowy rozsądek. Nie myślę tu udawać, przeciwnie, pojmuję cię doskonale, ale cóż odpowiedzieć mogę? Chyba to, że wyroki niebios są niezbadane, a umysł ludzki niezawsze wytłumaczyć je zdoła. Rodzina ta tak mnie obchodzi a dzieje jej zdumiewają, iż zasięgałem na tym punkcie zdania mędrszych i wyższych odemnie w hierarchii kościelnej. I oni wszakże odmówili mi wyjaśnienia. Jak widzisz, kryje się tu tajemnica, której nie należy dotykać.
— Wszak ona jest szaloną? — pytałem.
— Według mego przekonania, nie można jej brać za obłąkaną — zaprzeczył padre. — Jak dotąd bowiem, nie zdradza cech, przy pomięszaniu zmysłów zwykle ujawnianych. Za młodu była nawet zupełnie zdrową. Moja też jedynie wina (co niech mi Bóg przebaczy), iż dziką tą, niesforną owieczką zbyt mało się wówczas zajmowałem. A jednak napady i wybuchy, jakie już wtedy ujawniała, powinny były zwrócić mą uwagę; pamiętny wszakże, że w takiejże mierze okazywał je przedtem ojciec jej, dziad jej, starsi nawet przodkowie, furyę tę zbyt lekko widocznie traktowałem. Objawy zaś podobne rosną z każdym rokiem i z każdem rozwijają się pokoleniem.
— Powiedz mi, ojcze, czy będąc młodą — tu głos mój zachwiał się tak, iż wysiłkiem woli kończyć tylko mogłem, — czy będąc młodą, senora przypominała Olallę?