Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten spokój był właśnie dowodem energii i mocy jej charakteru; gdyby nie siła woli bowiem, gdyby nie panowanie nad sobą, wierzyłem, że byłaby biegła, że lotem skrzydeł spieszyłaby ku mnie. Poczucie godności umiało ją powstrzymać jednak, szła też ze spuszczonemi powiekami, i mówiąc nawet do mnie, nie podniosła źrenic swych cudnych.
Na pierwszy dźwięk jej głosu drgnąłem cały; była to ostatnia próba, jedyny szkopuł, o który miłość moja rozbić się jeszcze mogła; czekałem też nań z niepokojem najwyższym. Lecz nie — próżne to były obawy! Wymowa jej czysta, wyraźna, w niczem nie przypominała szepleniących, napół połykanych słów matki i brata; przeciwnie, głos, niższy niż zwykle u kobiet, brzmiał jednak młodością i iście kobiecym wdziękiem. Bogaty, czysty kontralt mięszał się niekiedy z przyciszonemi tonami, tak jak czerwone niteczki ożywiały kasztanowate sploty jej włosów. Głos ten, przenikając w głębię serca mego, uosabiał mi Olallę całą, a jednak pierwsze już słowa ukochanej w rozpacz miały mnie wprawić.
— Musisz pan ztąd wyjechać — mówiła nakazująco. — Opuścisz zamek natychmiast, dziś jeszcze.
Przykład jej, łamiąc dotychczasowe milczenie, i mnie nagle mowę przywrócił. Doznałem takiego wrażenia, jak gdyby mi straszny ciężar spadł z piersi, jak gdyby ktoś jednem zaklęciem bolesny czar zdjął ze mnie. Nie wiem, jakiemi odparłem słowami; to tylko pamiętam, iż stojąc tam na skale, pod sklepieniem niebios i okiem Boga tylko, odkryłem jej mą duszę; żem w mowie gorącej, niby potok lawy ognistej, odsłonił całą głębię uczucia, całą rwącą potęgę tej, jak błyskawica nagłej i jak ona silnej, miłości.
Wyznałem, iż stała się mą myślą, mem istnieniem, że śniąc, marzę o jej piękności, że wyrzeknę się chętnie języka, przyjaciół, rodziny, ojczyzny nawet, byle życie przy jej spędzić boku. Poczem, tamując