Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, wcale mi się nie zdaje. Pan się często zapomina, a w zapomnieniu bredzi jak we śnie i powtarza ciągle czyjeś ponętne imię... jakby Luiza...
— Mówię ci, że nic mi nie jest. Zapewne wymawiam przez sen imiona osób, które zdarzyło mi się spotkać we dnie.
— Prawdopodobnie. Mówił pan, ażeby kobieta ukryła się za firanki, gdyż grozi jej jakieś niebezpieczeństwo...
— Rzeczywiście, co to się człowiekowi majaczy we śnię. Zadziwiające!
— Ja sam się dziwię. Naturalnie mój pan nie zawróci sobie głowy przeciętną amerykanką. Cóżby na to powiedziała złotowłosa i błękitnooka panienka, która przebywa w odległości dwudziestu mil od zamku Baallah?
— Czyś ty zwarjował, Felimie?
— Nie, mister Maurice, lecz chciałbym jaknajprędzej wydostać się z tego Teksasu. Co za przyjemność sprawia panu życie w pustyni i polowanie na mustangi, kiedy po śmierci swej ciotki zostanie pan spadkobiercą wspaniałego majątku i zamku Baallah?...
Gerald zaśmiał się, ubawiony słowami starego.
— Słuchaj, Felim, to wszystko dobre, ale nie miałem nic w ustach od rana. Co tam zostało w śpiżarni?
— Został tylko czarny chleb i zimne mięso. Pozwoli pan? A może przedtem szklankę grogu?