Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

intdekstera. Początkowo sądziłem, że Henryk niezadowolony obrotem sprawy w ogrodzie, dogonił mnie w drodze, aby zażądać ode mnie satysfakcji. Wewnętrznie byłem zdecydowany nie ustępować, gdyż nie poczuwałem się zgoła do winy. Coprawda moja schadzka z jego siostrą odbywała się w tajemnicy przed ojcem, ale działały we mnie uczucia serdeczne i czyste. Przystanąłem więc i czekałem na Henryka. Wkrótce konie nasze zrównały się ze sobą. Byłem zdumiony zachowaniem się jego. Młody Pointdekster przemówił do mnie serdecznie i prosił, abym zapomniał urazy. Uścisnęliśmy sobie dłonie po bratersku w nadziei, że odtąd będziemy braćmi. Jechaliśmy obok siebie, spędzając cały czas na miłej pogawędce, której temat na razie nikogo nie dotyczy. Zatrzymawszy się pod drzewem, wypaliliśmy po cygarze i nagle przyszła mi fantazja, abyśmy zwyczajem Komanców zamienili ze sobą płaszcze i kapelusze na znak dozgonnej przyjaźni. Po dokonaniu zamiany, rozstaliśmy się. Henryk pojechał w stronę domu, ja zaś zszedłem z konia i zawinięty w płaszcz rzuciłem się pod drzewem i zasnąłem. Jednak spałem zaledwie kilka chwil, bo zbudził mnie jakby odgłos strzału. Zacząłem pilnie nasłuchiwać, ale w lesie było cicho, więc pomyślałem, że to zapewne złudzenie, i zasnąłem napowrót. Zbudził mnie dopiero ranny chłód. Wstałem i, jakby ciągnął mnie kto w tę stronę, poszedłem sprawdzić, czy istotnie ten strzał w nocy był tylko złudzeniem. I oto oczom moim ukazał się...