Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O tej godzinie? A może chory?
— Przecie, że nie tak zdrów jak ja i pani.
— Chory! Co mu się stało?
— Całe ciało ma podrapane do żywego, jak-gdyby wsadził go kto do worka, napełnionego kotami. A oprócz tego, jakby tu powiedzieć, jest nieswój.
— Jakto nie swój? Nie rozumiem.
— Pani nic nie rozumie! Jest nieswój i basta! Rzuca się na łóżku, jakby go kto przypiekał gorącym pogrzebaczem i gada niestworzone rzeczy. Może ma pani trochę whisky, misstris, toby mu zaraz pomogło?
— Ach, szkoda, nie zaopatrzyłam się w nic podobnego. A jednak, niech pan mi pozwoli wejść do środka.
— Poco to? Zapewniam panią, że dzisiaj mister Gerald nie odróżni pani od swojej babki.
— Mogłabym się przydać na co. Jestem względem niego zobowiązaną. On ma dług u mnie.
— Ach, dług! No, to zupełnie co innego. Ale pani nie potrzebuje go widzieć. Jestem jego zaufanym człowiekiem i chociaż pisać nie potrafię, ale na pokwitowaniu krzyżyk tam jakiś napiszę. Niech pani będzie przekonana, że mister Gerald nie zażąda zwrotu poraz drugi. Już taki ma charakter. A co do pieniędzy, to akurat są nam bardzo, bardzo potrzebne, bo wkrótce wyjeżdżamy stąd.
— Ach, panie, nie o pieniądze mi chodzi. Jestem moralnym dłużnikiem Geralda.