Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
I.  Wypalone stepy.

Na rozległej równinie Teksasu, w złotych promieniach południowego słońca pojawiła się karawana, złożona z dziesięciu wozów z białemi płóciennemi budami. Dziwne było to zjawienie się karawany w bezludnym stepie, zdala od jakiegokolwiek ludzkiego siedliska. Zapewne wozy te należały do emigranta, który dążył nad brzegi Leony, tam, gdzie niedawno powstało kilka kolonji.
Karawana poruszała się powoli, gdyż wozy były naładowane sprzętami domowemi a nawet rzeczami zbytkownemi. Ciągnęły je dobrze najedzone muły. Za wozami szli czarni niewolnicy i mulaci. Z przodu jechała kareta, zaprzężona w parę gładkich, połyskujących sierścią mułów. Na koźle siedział stangret w liberji. Świadczyło to wymownie, że orszak należy nie do biednego, północno-amerykańskiego emigranta, który poszukuje lepszej dla siebie ziemi, lecz — do zamożnego przesiedleńca z południa, który przenosi się do zakupionego zawczasu majątku.
Istotnie, nowy plantator przybył do Indjanoli nad zatoką Matagorda i obecnie dąży do swojej nowo nabytej majętności. Był to wysoki szczupły pan o dumnym i surowym wyrazie twarzy. Miał na sobie koszulę z najdelikatniejszego płótna, czarną, jedwabną kamizelkę, dość luźną alpagową marynarkę, nankinowe spodnie, buty z delikatnej skóry i szerokoskrzydły kapelusz. Jakkolwiek ubiór