Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc tymbardziej nie powinieneś mu ubliżać.
— A czyż ja mu ubliżyłem?
— Ach, Henryku, i to bardzo!
— W takim razie muszę go przeprosić. Natychmiast idę do hotelu i pomówię z nim. Ale wiesz, — dodał z lekkim uśmiechem — on mi się odrazu podobał.
Luiza szczęśliwa chwyciła brata za rękę z wyrazem bezsłownej wdzięczności, i po chwili oboje skierowali się do domu. Gdy kroki ich ucichły już w ogrodzie, z krzaków wypełznął, jak wąż, Kasjusz Calchun z mocnem postanowieniem udania się w ślad za Geraldem.




XXXIV.  Nowe niepowodzenie.

W chwili, gdy Henryk, ubrany w szerokoskrzydły kapelusz i płaszcz, był gotów do drogi, zbliżył się do niego Kasjusz Calchun i rzucił mu z wymówką:
— Głupi, puściłeś go tak wspaniałomyślnie!
— Dobrze, żem się powstrzymał w porę, — odparł spokojnie Henryk — bo byłbym go niesłusznie zabił. I tak, dzięki tobie, znieważyłem przyzwoitego człowieka.
— Przyzwoitego? Ha! ha! ha! Zwarjowałeś do reszty! I dokądże tak jedziesz?
— Do Mauricea przeprosić go.
— Żartujesz chyba!
— Mówię zupełnie poważnie.