Przejdź do zawartości

Strona:PL Racine-Fedra.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ty, którego chuć sprosna w kazirodczym szale
Ojca własnego łoże chce splamić zuchwale —
Ty śmiesz mi jawić swoje obłudne spojrzenie
W tem miejscu, co twe niecne widziało płomienie,
I nie spieszysz co rychlej szukać na kraj świata
Siedzib, gdzie o Tezeju i wieść nie dolata?
Precz, zdrajco! Mej wściekłości nie chciej stawić czoła,
Nie kuś gniewu, co ledwie powstrzymać się zdoła!
Dosyć już dla mnie, dosyć hańby wiekuistej,
Iż mogłem na świat wydać płód równie nieczysty,
Niż, żeby śmierć twa jeszcze, czci mojej zakała,
Chlubnych dzieł długie pasmo dziś pokalać miała.
Uciekaj i, gdy nie chcesz szeregu pomnożyć
Zbrodniarzy, których dłoń ta zdołała umorzyć,
Strzeż się, aby to słońce, co nad nami płonie,
Śladów stóp twoich w tej tu nie ujrzało stronie!
Uciekaj, mówię, rychło: jeszcze tej godziny
Z twej obmierzłej postaci oczyść me dziedziny!
A ty, Neptunie, jeśli mej prawicy siła
Niegdyś z bezecnych zbójów brzeg twój oczyściła,
Pomnij, że sam w nagrodę mej zwycięskiej bitwy
Przyrzekłeś pierwszej mojej wysłuchać modlitwy!
Wśród strasznego więzienia jęcząc długiej nocy,
Ni razu-m twej nie wezwał nieśmiertelnej mocy,
Szczędząc łask, jakich prawo mam żądać od ciebie,
By móc się do nich uciec w godniejszej potrzebie.
Dziś cię błagam — racz pomścić ojcowską niedolę:
Oddaję tego zdrajcę na gniewów twych wolę,
W krwi własnej płomień jego ugaś świętokradczy!
Wściekłość twa, by najsroższa, łaskę mi wyświadczy.
HIPOLIT: Fedra o niecny płomień wini Hipolita!
Słupieje dusza, zgrozy nadmiarem przybita!
Tyle ciosów znienacka wali w moją głowę,
Że głos tłumią mi w piersiach, odejmują mowę.