Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/94

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Więc dąsów stąd się zrodził huk
    I... zmilkł na drodze bryczek stuk!
    »Nasz sąsiad nieuk z pyszną miną!
    »Mason, — nie może być dwóch zdań!
    »On nie całuje rączek pań!!
    »Szklanką czerwone pija wino!!!
    »Krótko tnie swoje: »nie!« lub »tak!«
    Rzeczono w głos: »zwyczajów brak!«


    VI.

    Tak krążą plotki i pogłoski...
    Aż znajdą nową rozmów oś...
    Do swej rodzinnej wrócił wioski
    W tym samym czasie jeszcze ktoś...
    A zwał się on Włodzimierz Leński;
    Był to duch iście Gettyngeński...
    Młodzieniec piękny... Chociaż wieszcz,
    Kant w nim podziwu budził dreszcz...
    Przywiózł z Germanii mnóstwo znamion:
    Marzenia mgliste — wiedzy plon,
    Entuzyastyczny mowy ton,
    Kędziory czarne aż do ramion,
    Ognistą duszę mknącą hen! —
    I o wolności luby sen...


    VII.

    Jeszcze nie zwiędnął... Nie zdołała
    Wciągnąć rozpusty chłodnej toń