Przejdź do zawartości

Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rumiany, jak cherubin, mruk
Z obcisłą talją, rozmów wróg.
Nakrochmalony zbyt pyszałek
Wstrzymany w gościach budził śmiech
Mnogością swych zabawnych cech,
Groźnem wierceniem ocznych gałek;
I skrzyżowanych spojrzeń prąd
Mieścił milczący o nim sąd.


XXVII.

Lecz mój Oniegin wieczór cały
Spojrzenia ku Tatjanie śle, —
Nie ku dzieweczce tej nieśmiałej
Na skromnem traw zielonych tle,
Lecz ku tej świetnej, chłodnej księżnej,
Owej bogini niedosiężnej,
Co zbiera hołdy kornych mas...
O ludzie, ludzie! wszystkich was
Wydała na świat matka-Ewa;
Was nudzi to, co macie wciąż;
I nęci was ku sobie wąż
W tajemniczego liściach drzewa;
Hej! zakazane jabłko daj...
Bez niego rajem nie jest raj!...


XXVIII.

Zmieniona do niepodobieństwa!
Zgłębiła rolę swą do dna!