Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXIII.

Tak pisał on »niejasno — ckliwie«
(Co romantyzmem u nas zwą,
Choć ja się nazwie takiej dziwię;
Lecz co tam! Jest to kwestyą czczą).
Wreszcie przed samym świtem zaśnie;
Znużoną głowę spuścił właśnie,
Gdy pisał modny wyraz ten:
»Ideał«... Lecz zaledwie sen
Objął go głębszy nad stolikiem
I uniósł w słodkich marzeń świat,
Już do pokoju sąsiad wpadł,
Budzi Leńskiego głośnym krzykiem:
» Godzina siódma! jechać czas!
»Oniegin dawno czeka nas!«


XXIV.

Lecz mylił się; bo jak zabity
Eugeniusz w owej porze spał.
Już słońce wzgórz pozłaca szczyty,
Już kogut wiele razy piał.
Oniegin śpi. I wyżej słońce
Wznosi się... Płatki śniegu lśniące
Rozrzuca zamieć... Nikną mgły...
On leży jeszcze... Jeszcze sny
Latają nad nim... Nagle oczy
Roztwiera... Senny wyraz znikł...