Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/116

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    II.

    — Ba, ja nieszczęścia w tem nie widzę.
    »A nuda? nuda? czy to nic?«...
    — Modnego świata nienawidzę;
    W tych prostych domach szczęsny widz
    Odetchnąć zdoła... »Znów ekloga?!
    Daj pokój liryce, dla Boga!
    No, jakże? — jedziesz?... Ale, wiesz?
    Czy ja-bym nie mógł ujrzeć też
    Filidy onej, co twojemu
    Natchnieniu daje skrzydła, lot,
    Łzy, rymy et cetera... Ot!
    Przedstaw mnie jej!« — Żartujesz! »Czemu?«
    — Więc dobrze. »Kiedyż?« — Choćby już.
    Tam zawsze gościom radzi... Cóż?


    III.

    — »Jedziemy!« — Już druhowie lecą... )
    Przybyli... W domu radość, wrzask...
    Stara gościnność, wyznam, nieco
    Nużyła gościa zbytkiem łask.
    Ot, uprzejmości masz tortury:
    Niosą na spodkach konfitury,
    W karafce borówkowy sok —
    To ma umilać rozmów tok!