Przejdź do zawartości

Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomięszanie i odtrącił ją, mówiąc surowo:
— Wszystko to brednie, słyszysz? Wiem lepiej od ciebie, czego wymaga twe szczęście. Łzy ci nie pomogą; pojutrze będzie twoje wesele.
— Pojutrze będzie twe wesele.
— Pojutrze! krzyknęła Masza. Boże mój! Nie, nie, niemożliwe, to być nie może! Ojczulku, posłuchaj; jeśli już postanowiłeś mnie zgubić, znajdę obrońcę, o jakim wcale nie myślisz; zobaczysz, że przerazisz się tem, do czegoś mnie doprowadził.
— Co? co? — rzekł Trojekurow — groźby! mnie grozić? uparte dziewczynisko! A czy wiesz, że zrobię z tobą to, czego sobie nawet nie wyobrażasz. Ty śmiesz mnie straszyć, niegodna! Zobaczymy, kto to będzie ten obrońca.
— Włodzimierz Dubrowski, rzekła Masza z rozpaczą.
Cyryl Piotrowicz pomyślał, że zwarjowała i patrzył na nią ze zdumieniem. „Dobrze! rzekł po chwili milczenia, czekaj sobie, jeśli chcesz, wybawcy, a tymczasem siedź w tym pokoju — nie wyjdziesz stąd do samego wesela.“ Po tych słowach Cyryl Piotrowicz wyszedł i zamknął drzwi za sobą.
Długo płakało biedne dziewczę, wyobrażając sobie wszystko, co ją czekało, lecz gwałtowne wypowiedzenie się ulżyło jej duszy i spokojniej już mogła zastanawiać się nad swoją dolą i nad tem co należało czynić. Główna rzecz, to uwolnienie się od nienawistnego małżeństwa; los żony rozbójnika wydawał się jej rajem w porównaniu z tym, który