tąd udam się do pewnego dziedzica, który mnie przyjął bez widzenia za nauczyciela. Myślałem, że dziś będę już na miejscu, lecz pan nadzorca, zdaje się, sądzi inaczej. W tym kraju trudno o konie panie oficerze.
— A do którego z tutejszych ziemian pan jedzie? zapytał oficer.
— Do Trojekurowa, odrzekł francuz.
— Do Trojekurowa? Któż to taki, ten Trojekurow?
— Ma foi, monsieur, słyszałem o nim mało dobrego. Mówią, że to pan dumny i samowolny, brutalny w obejściu z domownikami, że nikt nie może z nim zżyć się, że wszyscy drżą na dźwięk jego imienia, że z nauczycielami nie robi ceremonji.
— Zlituj się pan! i pan decyduje się pracować u takiego potwora?
— Cóż robić, panie oficerze? Proponuje dobrą pensję, 3000 rubli na rok i wszystkie potrzeby. Być może, że jestem szczęśliwszy od innych. Mam staruszkę matkę, pół pensji będę jej odsyłał na utrzymanie, a z resztą mogę uskładać przez pięć lat maleńki kapitał, dostateczny dla zdobycia przyszłej niezależności. Wtedy, bon soir, jadę do Paryża i biorę się do handlowych interesów.
— Czy zna pana kto w domu Trojekurowa? zapytał.
— Nikt, odparł nauczyciel. Wezwał mnie z Moskwy przez jednego ze swoich przyjaciół, którego kucharz jest moim ziomkiem i polecił mnie. Trzeba
Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/072
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.