Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stały naprzeciw siebie; obaj położyli się i nauczyciel zgasił świecę.
— Purkua wu tusze, purkua wu tusze? krzyknął Anton Patuncewicz, łącząc błędnie rosyjskie słowo „tuszyć“ (gasić) z końcówką francuską. Nie mogę dormir po ciemku.
Lejorż nie zrozumiał jego wołania i życzył mu dobrej nocy.
— Przeklęty bisurmanie! warknął Spicyn, owijając się w kołdrę. Potrzebne mu było gasić świecę. Tem gorzej dla niego, gdyż ja nie mogę spać bez światła. Musie, musie, mówił dalej, że we awek wu parle.
Lecz francuz nie odpowiadał i wkrótce zachrapał.
— Chrapie bestja francuz, pomyślał Antoni Pafnucewicz, mnie zaś sen wcale nie przychodzi do głowy; tylko patrzeć, wejdą złodzieje przez otwarte drzwi lub wlezą przez okno, a jego i armatami się nie dobudzisz. Musie! a musie! — niech cię djabeł porwie! Antoni Pafnucewicz zamilkł, zmęczenie i opary wódki przezwyciężyły zwolna jego bojaźń; zaczął drzemać i wkrótce sen ogarnął go całkowicie.
Dziwne czekało go przebudzenie. Poczuł przez sen, że ktoś szarpał go lekko za kołnierz koszuli. Antoni Pafnucewicz otworzył oczy i przy słabem świetle jesiennego ranka ujrzał przed sobą Leforża, Francuz trzymał w jednej ręce kieszonkowy pistolet a drugą odpinał złowieszczy worek. Antoni Pafnuce-