Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy Candilejo, nie mogłem już myśleć o czem innem. Wałęsałem się cały dzień, w nadziei, że ją spotkam. Pytałem o nią starej cyganki i handlarza ryb. Oboje odpowiadali, że pojechała da Laloro (ziemia czerwona): tak nazywają Portugalję. Prawdopodobnie mówili tak na rozkaz Carmen, ale niebawem dowiedziałem się, ze kłamią.
W kilka tygodni po owym dniu przy ulicy Candilejo, stałem na warcie u jednej z bram miejskich. Niedaleko tej bramy zrobił się wyłom w murze, okalającym miasto; naprawiano go w dzień, a w nocy stawiano tam żołnierza, aby powściągnąć przemytników. Przez cały dzień, widziałem jak Lillas Pastia krąży koło strażnicy i zagaduje moich kolegów; wszyscy go znali, a jego rybki i pączki jeszcze lepiej. Zbliżył się do mnie i spytał czy mam wiadomości od Carmen.
— Nie, rzekłem.
— To będziesz miał, kochasiu.
Nie mylił się. W nocy postawiono mnie na warcie przy wyłomie. Skoro tylko kapral się oddalił, ujrzałem zbliżającą się ku mnie kobietę. Serce mi powiadało, że to Carmen. Mimo to, krzyknąłem: