Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy czarni spuścili głowy z szacunkiem i skupili się koło niego.
— Jedynie biali, ciągnął Tamango, znają potężne słowa, które poruszają te wielkie domy drewniane; ale my możemy kierować dowoli owemi lekkiemi łodziami, które podobne są do naszych.
Ukazał szalupę i inne łodzie przy bricku.
— Napełnijmy je żywnością, wsiadajmy, i żeglujmy w kierunku wiatru; mój i wasz Pan popędzi je ku ojczyźnie.
Uwierzono mu. Trudno było wyroić bardziej niedorzeczny projekt. Nie znając użytku busoli i pod obcem niebem, mogli jedynie błądzić poomacku. W myśl swoich pojęć, Tamango wyobrażał sobie, iż, wiosłując prosto przed siebie, trafi w końcu na jakiś ląd zamieszkały przez czarnych; czarni bowiem posiadają ziemię, a biali żyją na okrętach. Tak mówiła niegdyś jego matka.
Niebawem wszystko było gotowe do drogi; ale jedynie szalupa i jedna łódź okazały się w możliwym stanie. Było to za mało aby pomieścić około ośmdziesięciu murzynów, pozostałych jeszcze przy życiu. Trzeba było porzucić wszystkich rannych i chorych. Większość prosiła aby ich zabić przed rozstaniem.