Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogoni; naraz zwierzę pada w samym zaczątku pościgu, odbierając myśliwemu przyjemność i chwałę jakie sobie obiecywał z polowania. Podniósł wszelako szybko bilecik i wyszedł z kościoła, aby go przeczytać swobodnie. Oto co zawierał:
„To ty, don Juanie? Więc to prawda, że mnie nie zapomniałeś? Byłam bardzo nieszczęśliwa, ale zaczynałam się przyzwyczajać do swego losu. Będę obecnie sto razy nieszczęśliwsza. Powinnabym cię nienawidzić... przelałeś krew mego ojca... ale nie mogę ani cię nienawidzić, ani zapomnieć. Miej litość nademną. Nie przychodź już do tego kościoła; zbyt wiele męki mi zadajesz. Żegnaj, żegnaj, umarłam dla świata.

Teresa“.


— Ach! to Teresita! rzekł do siebie don Juan. Byłem pewny, że ją gdzieś widziałem.
Następnie odczytał jeszcze raz bilecik.
„Powinnabym cię nienawidzić“... To znaczy ubóstwiam cię. „Przelałeś krew mego ojca...!“ Chimena mówi toż samo do Rodryga. „Nie przychodź już do tego kościoła“. To znaczy czekam cię jutro. Doskonale! Mam ją.
I poszedł na obiad.