Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem, aby chodzić obdarci, chcąc tem prawdopodobnie okazać, że prawdziwa zasługa umie się obyć bez czczego blasku.
Don Garcia zbliżył się do ławki gdzie don Juan siedział jeszcze, i kłaniając mu się bardzo dwornie, rzekł:
— Mości studencie, jesteś tu nowoprzybyłym, mimo to imię twoje jest mi dobrze znane. Ojcowie nasi byli wielkimi przyjaciółmi; jeżeli raczysz pozwolić, i synowie będą niemi również.
Tak mówiąc, podał rękę don Juanowi z najserdeczniejszą miną w świecie. Don Juan, który spodziewał się zgoła innego początku, przyjął nader skwapliwie uprzejmość don Garcji, i odpowiedział, że przyjaźń takiego jak on kawalera będzie dlań wielkim zaszczytem.
— Nie znasz jeszcze Salamanki, ciągnął don Garcia; jeżeli zechcesz wziąć mnie za przewodnika, z rozkoszą pokażę ci wszystko, od cedru aż do hyzopu.
Następnie, zwracając się do szkolarza siedzącego obok don Juana: Nuże, Perico, rzekł, zabieraj się stąd. Czy myślisz, że taki cham jak ty, to jest odpowiednie towarzystwo dla szlachetnego don Juana de Marana?