Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kędy rycérskie rosły animusze,
Tam się rozpatrzyć trzeba Waści rano,
Bo co jest dzielne, to dla nas nieobce,
Boć i ojcowie mieli krew rumianą,
Jak świadczą w stepie mogiły i kopce!

Kiedy to mówił, zwolna sobie kroczył
I wstąpił ze mną na okop wspaniały;
A ztąd dorazu kraj się rozkrył cały,
Dniepr u przepaści wstęgę swą roztoczył,
A jak najdaléj sięgło tylko oko,
Świat się rozłożył za Dnieprem széroko,
A na wzdłuż rzéki pomiędzy skałami
Mgła się poranna zwijała kłębami,
I w tejże chwili pierwszy blask promienny
Ocknięte stepy z ukosa zadrasnął,
I świat się budził — ale Dniepr był senny
I spać się zdawał — jak pod mgłami zasnął...

Ledwom wrażenie w duszy stłumić umiał,
Ah! bo i w duszy było w ów czas rano...
A Mohort zda się, że mnie wyrozumiał,
Bo rzekł: „i oni mieli krew rumianą!”

Trąba z nad bramy dała znak pochodu.
„No weź żywności, byś nie doznał głodu,
Bo różnie bywa, a nabij Waść bronie,
Mnie czas opatrzyć i ludzie i konie!”

Bo trzeba wiedziéć, choć nie było wojny,
Przecież na kresach rzadki dzień spokojny.
Humańskiéj rzezi pamięć była świéża,
A bojaźń dżumy trzymała żołnierza
I dniem i nocą na czacie granicznéj: